Radoslaw Purski Radoslaw Purski
307
BLOG

Umowa o pracę i testament w jednym

Radoslaw Purski Radoslaw Purski Polityka Obserwuj notkę 1

 

Kawa z McDonalda pachnie jak Big Mac. I smakuje tak samo. Z racji swoich szczupłych funduszy i mizernego budżetu polski imigrant Kokosiński, w trakcie długich wędrówek nożnych w poszukiwaniu pracy, zmuszony był posilać się witaminizowanymi daniami tej zacnej restauracji. Szukał, więc, pieszo pracy oraz jadł i pił Big Maca.

Jak rzekliśmy wcześniej, szczęście, w końcu, łypnęło łaskawym okiem w kierunku Kokosińskiego i otrzymał on słabo płatną posadę z gwarancją ciężkiej a wysiłkowej roboty oraz siermiężnych obowiązków. Miał pracować w magazynie z dywanami na zapleczu sklepu meblowego.

Kokosiński otrzymał papierową umowę o pracę do podpisu. Prócz tego dokumentu musiał też opatrzyć swoim nazwiskiem kilka załączników, które zawierały w sobie misternie wyrysowane tabele oraz tajemne a kolorowe wykresy – zaakceptowania tychże bezwzględnie wymagał pracodawca.

Szczęściarz siedział, więc, czytał i podpisywał z mozołem, pomagając sobie przy tym pracowicie wysuniętym językiem.

Załączniki zawierały kolejno: list grzecznościowy od prezesa firmy (w którym to cieszono się kurtuazyjnie, że Kokosiński będzie zapieprzał na wysoką premię prezesa), kwity tyczące wysokości przyszłej emerytury Kokosińskiego (równie gównianej jak jego wypłata), informacje o wypadkach przy pracy (których, to Kokosiński planował uniknąć za wszelką cenę), formularz dla urzędu podatkowego (żeby zacny ten zakład mógł bezlitośnie opodatkować nędzną pensję szczęśliwca), skrót procedur firmowych (czyli wyjaśnienie kiedy i dlaczego pracodawca może zrobić kuku niedobremu Kokosińskiemu), test określający umiejętności kandydata w temacie kierowania pojazdem mechanicznym (co było o tyle dziwne, że Kokosiński nie zamierzał jeździć samochodem w magazynie ani nawet poza nim), rubrykę „dane personalne” i „dane konta bankowego” do uzupełnienia oraz formularz z nazwiskami osób, które wystawią kandydatowi referencje (to ci nieliczni ludzie o gołębich sercach i gołębich rozumach, którzy mówią o nas dobrze).

Umęczony Kokosiński dotarł do ostatniej strony pliku dokumentów i zdębiał. Natrafił tam, bowiem na złowieszczy kwit pod mrocznym tytułem: „death in service benefit nomination form”. W praktyce chodziło o wskazanie osoby, której pracownik przekazuje swoją ostatnią wypłatę, w przypadku, gdyby nagle odwalił kitę w ramach wykonywania obowiązków służbowych…

Dla Kokosińskiego było to absolutne novum, mimo, że (co trzeba uczciwie zaznaczyć), miał w swoim życiorysie długą a bogatą listę słabo płatnych i ciężkich posad.

Z mieszanymi uczuciami wypełnił odpowiednie rubryki i położył podpis.

Oto, bowiem, po raz kolejny w ciągu bardzo krótkiego czasu, skopano jego słaby entuzjazm względem nowej pracy.

Najpierw objawiono mu słabą i małą pensję a potem monstrualnych rozmiarów dywany do noszenia. A teraz okazało się nawet, że nie zaciągając się do armii, policji czy straży pożarnej Kokosiński nagle wdepnął w niebezpieczne okoliczności przyrody. Bo taki dywan potrafi zabić. Zupełnie jak niepokonany bohater gry komputerowej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka